Cinque Terre

to kawałek włoskiego wybrzeża od Genui w stronę Rzymu.

Zaczynając rejs w Genui można popłynąć w lewo albo w prawo. Ja proponuję w prawo, w stronę Rzymu. Można zwiedzić po drodze:

- Portofino to małe i przepiękne miasteczko z mariną prawie zawsze zajętą i cenami postoju z kosmosu. Tak czy siak warto zobaczyć (przynajmniej z wody), a jak się uda przejść i napić kawy to już super.

- Cinque Terre to kawałek włoskiego wybrzeża nad morzem Liguryjskim pomiędzy Genuą, a La Spezią. I razem z Porto Venere oraz wyspami Palmaria, Tino i Tinetto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Widoki są super. Wysokie góry schodzące wprost do morza, do tego wciśnięte w zbocza tych gór miasteczka z wielokolorowymi domami. To popularny cel turystów więc w sezonie tłok jest murowany.

Większość wybrzeża to park narodowy więc nie za bardzo można sobie stanąć “od tak” albo “o tu”, bo może to być jeden z droższych postojów. Owszem widziałem pojedyncze jachty, które zakotwiczyły, ale na mapie jest, że “nie wolno” i kręci się policja. Wolę więc nie sprawdzać czy uda mi się przekonać ich, że “my tylko na chwilę”. Druga sprawa to w większości przypadków 10 metrów od brzegu jest 50 metrów głębokości. Do postoju są więc wyznaczone miejsca z bojami. Postój na boi swoje kosztuje, ale większy problem jest z pędzącymi motorówkami tam i z powrotem. Choroby morskiej na takiej boi można dostać…

-Porto Venere to port z historią sięgającą pierwszego wieku p.n.e. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego przechodziło z rąk do rąk. Miasteczko urokliwe, a jak ktoś chce to może zwiedzić pobliski zamek. Jest gdzie zjeść i wypić, jak się uda znaleźć miejsce oczywiście, bo w sezonie przypływają turyści małymi stateczkami, takimi po 300 osób. To też dobre miejsce, żeby uzupełnić wodę, prowiant czy podładować akumulatory na jachcie.

Kawałek dalej mamy wyspy Palmaria, Tino i Tinetto. Jest tam kilka miejsc, gdzie można się schować przed tłumami, wykąpać się w morzu, zjeść czy zostać na noc. A jeszcze dalej nie ma już nic. Znaczy jest, ale bez szału, robi się płasko, płytko i są długie piaszczyste plaże. Jak w Polsce nad Bałtykiem tylko cieplej. Można odwiedzić jeszcze Viareggio (to już Toskania), przyjemne miasto z fajną mariną i deptakiem a’la “nadmorski kurort” .

Jak to jest tygodniowy rejs to pora wracać celując w miejsca, w których jeszcze się nie było, albo jak jest parę dni więcej to 60 mil dalej jest Elba, o której mam nadzieję wreszcie napiszę…