Na stronie regat można przeczytać relację z poprzednich edycji. Jaki jacht startował, kto na nim był kapitanem, jak była trasa, kto wygrał, a komu się zdawało, że idzie mu świetnie 🙂 Tam też jest sporo zdjęć do oglądania. Tutaj napiszę trochę o tym kto je wymyślił, dlaczego w ogóle takie regaty powstały i dlaczego wyglądają jak wyglądają 🙂
Zacznijmy od prehistorii...
Była wczesna wiosna 2005 roku, właśnie wracaliśmy z Gdańska, gdzie przygotowywaliśmy s/y Politechnikę do sezonu, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, o rejsach, o remontach i o planach na kolejne wyprawy. W którymś momencie rzuciłem: „wiesz Artur pościgałbym się, ale brakowało mi jakoś pomysłu gdzie, kiedy i jak”. Okazało się, że Artur też. Chcieliśmy, żeby czymś się różniły od zwykłych regat i żeby nie były takie „tydzień po trójkącie” tylko z trasą z A do B i to pełnomorską. Między pomysłem, a realizacją jest zazwyczaj przepaść. Dołączył do nas jeszcze Piotrek B. wtedy też związany z sekcją morską SKŻ PW i prace ruszyły z kopyta, bo chcieliśmy żeby regaty wystartowały jeszcze w tym samym roku.
Najpierw termin. Uznaliśmy, że najlepszym terminem będzie wrzesień. Jachty, które gdzieś popłynęły daleko zazwyczaj już są z powrotem. Po drugie we wrześniu to już jednak wieje.
Później jachty. Wybraliśmy jachty klasy Opal II, III i IV. To klasyczne drewniane jachty dwumasztowe cenione i popularne wtedy w Polsce. Na dodatek mieliśmy dostęp do jednego z nich tj.: do Politechniki. Jachty mają być zaopatrzone i wyposażone na turystyczny, tygodniowy rejs po Bałtyku zgodnie z zasadami dobrej praktyki morskiej oraz przepisami krajowymi.
Załogi. Przynajmniej ośmioosobowa.
Wyłączamy prąd. W dobie wszechobecnie panujących GPSów, radarów, chartplotterów i komputerów nawigacyjnych oraz różnych urządzeń ułatwiających żeglowanie wystartujemy bez tych urządzeń. Skoro kiedyś pływali bez, to i teraz się da. Sukces załogi i jachtu w regatach zależeć będzie od umiejętności posługiwania się cyrklem nawigacyjnym, trójkątem i namiernikiem oraz spisami świateł i locjami.
Zasady. Regaty odbywają się na zasadach fair play i w związku z tym musimy wierzyć na słowo kapitanom innych jednostek, że nie będą używać odbiorników GPS.
Na tej podstawie stworzyliśmy pierwszy regulamin, a finalne logo Classic Cup stworzył Piotrek (do dziś mi się ono podoba). Ustaliliśmy termin i przekonaliśmy Komandora Studenckiego Klubu Żeglarskiego Politechniki Warszawskiej, żeby ufundował puchar, który będzie głównym trofeum regat.
Dokładnie 16 maja wysłałem informację o pierwszym Classic Cupie, gdzie się dało i komu się dało. Chłopaki też posłali gdzie mogli… I się udało. W pierwszej edycji wystartowały cztery jachty 🙂
13 lat później....
Regaty odbywają się nadal. Przez te lata zmieniliśmy to i owo. Opali jest coraz mniej i to tak w ogóle. Odchodzą na zasłużoną emeryturę. Startują więc jachty i drewniane i stalowe i plastikowe. Jedno i dwumasztowe. Mniejsze i większe. Raz są jachty dwa, a innym razem startuje ich dziesięć.
Przyjeżdżają za to fantastyczni ludzie i to pomimo tego, że nie ma nagród (poza pucharem), pogoda nie rozpieszcza czasem, a i jachty na których startują nie mają czasem szans wygrać z jakąś w miarę nową mydelniczką, bo za małe, za ciężkie, za wolne… Liczy się dobra zabawa i atmosfera.
Dalej wyłączamy GPS’y i inne elektroniczne cuda, choć czasem jest długa dyskusja czy „wrzucenie zdjęcia po starcie na Facebooka” to już złamanie zasad regulaminu czy też jeszcze nie.
W każdym bądź razie „dzieje się” i regaty dalej żyją. Oficjalną relację z byłyuch już edycji wraz ze zdjęciami można przeczytać, a zdjęcia obejrzeć na stronie regat. Tam można przeczytać o najbliższej edycji. Zapraszam do odwiedzenia.
A jakby ktoś miał ochotę to może jeszcze przeczytać Classic Cup moim oczkiem, czyli mój skrót z regat.