Chyba każdy kto przynajmniej raz żeglował pomyślał o własnym jachcie.
Jednak w przeciwieństwie do kupienia choćby samochodu, zakup jachtu to dużo większe wyzwanie, więcej obowiązków, a czasem i kłopotów. Decyzję o zakupie jachtu trzeba przemyśleć milion, a nawet dwa miliony razy. Chęć posiadania własnego jachtu nachodzi mnie cyklicznie. Naprawdę chcę mieć własny jacht, co więcej prawie wiem jaki. A na pewno wiem jaki nie będzie.
Ten artykuł nie ma ambicji zostania przewodnikiem jaki jacht kupić. Nie znajdzie się w nim odpowiedź jaki ma być długi, szybki czy wysoki. Jak go wyposażyć. To osobna decyzja każdego zależna choćby od rejonu pływania, własnych przyzwyczajeń, upodobań i … zasobności portfela. Postanowiłem go napisać, z kilku innych przyczyn:
Widziałem ze dwie setki różnych jachtów. Przynajmniej kilka tysięcy różnych patentów i rozwiązań. Jedne dobre, drugie słabe, trzecie tragiczne.
Pływałem na dziesiątkach może nawet setce jachtów. Niektóre rozwiązania są świetne przy kei, na morzu to wynalazek ku… i szatana.
Zajmowałem się przez pięć lat dwoma jachtami. Co rok była sytuacja, że z którymś w sezonie były problemy i trzeba było się nim zająć.
Poznałem ludzi, którzy mają jachty i wykorzystują je w przeróżny sposób. Opisane przykłady są prawdziwe, nie podaję imion, nazwisk i nazw jachtu, bo nie są one najważniejsze. Dość łatwo znaleźć podobne przypadki.
Zajmuję się wynajdywaniem jachtów i doradzaniem jakie być powinny, a jakie być nie mogą i to z pewnym sukcesy w tej dziedzinie.
Chciałbym, żebyś droga Czytelniczko / drogi Czytelniku nie stracił(-a) majątku na nie przemyślanym zakupie (odradzenie Ci zakupu jachtu to też dla mnie w pewnym sensie sukces 🙂 )
Zanim więc na fali emocji podejmie się decyzję o zostaniu Armatorem, Właścicielem jachtu czy boatownerem, jak to woli, warto zadać sobie kilka poniższych pytań i przeczytać ten artykuł do końca.
Dlaczego chcę mieć jacht?
Gdzie i ile czasu w roku mogę na nim pływać?
Ile czasu mogę poświęcić, żeby się nim zajmować?
Ile pieniędzy w roku mogę zainwestować w jacht?
Czy zamierzam robić wszystko sam, czy może zatrudnić kogoś kto mi pomoże (może nawet pokuszę się o załogę stałą)?
W zależności od udzielonej odpowiedzi rozwiązania są różne. Wiem, że nie wyczerpuję wszystkich możliwych rozwiązań, ale przedstawię te najczęściej powtarzające się. Najpierw jednak kilka uwag ogólnych…
Z jachtem jest trochę jak z domem. Pierwszy jest dla wroga, drugi dla przyjaciela, trzeci dla siebie. Jeżeli pierwszy zakup będzie bardzo nie trafiony, duża szansa, że nie kupisz drugiego czy trzeciego. Jeżeli jednak pierwszy spełni swą rolę poznawczą to drugi będzie zdecydowanie lepszy od pierwszego i na pewno pozbawiony jego wad, a na trzecim naprawdę odkryjesz przyjemność z żeglowania.
Jacht to zawsze duża inwestycja. Policz ile możesz wydać, odejmij od tego jedną trzecią tej kwoty. Zostanie Ci maksymalna cena Twojego jachtu. Ta jedna trzecia to koszt niedużego remontu, dostosowania jachtu do swoich potrzeb, opłacenia ubezpieczenia, miejsca w marinie, zakupu paru „niezbędnych” rzeczy. Tu karabińczyk, tu 10 metrów liny, tu coś tam jeszcze i robią się z tego całkiem spore kwoty.
Na swój pierwszy jacht nie kupuj najdroższego na jaki Cię stać, ponieważ nie wystarczy Ci później pieniędzy na bieżące wydatki (nawet gdy masz w planach czarterowanie jachtu). Z drugim i trzecim jachtem już jest łatwiej, wiesz co się sprawdziło, a co dalej śni Ci się po nocach w najgorszych koszmarach np.: dzwon pod bomem (widziałem takie rozwiązanie). Urosną pewnie też wymagania… ale póki co musimy kupić ten pierwszy. Zacznij od używanego, najlepiej takiego, który już nie będzie tracił dużo na wartości i nie ma jeszcze lat świetności technicznej za sobą.
Kompletną bzdurą jest twierdzenie, że jacht się kupuje, a później już się tylko z niego korzysta. Zawsze jest do zrobienia „coś”. Urwie się fał, trzeba dać do tratwę do atestu, zaczynają remontować pomost przy którym stoi jacht więc trzeba znaleźć inne miejsce dla jachtu i co ważne dla rzeczy, które aktualnie z nami nie pływają. Załoga, która była „pewna” nie przyjedzie, bo się rozmyśliła, a rejs odcinkowy więc robi się problem z następnymi rejsami… Przykładów co może zaprzątnąć Twoją uwagę jako Właściciela jachtu mogę jeszcze jakiś czas wymieniać.
Trzeba najpierw usiąść i policzyć ile będzie kosztować roczne utrzymanie jachtu w stanie zdolnym do żeglugi po wybranym akwenie, dodać do tego kwotę na rzeczy niespodziewane (sugerowałbym nie mniej niż 10 – 15 %) i zadać sobie pytanie „czy jeżeli w pierwszym roku nie będzie dopływu żadnej gotówki to jacht i jego Właściciel to wytrzymają?” lub jeżeli jacht będzie używany prywatnie „czy mnie na to stać?”. Kolejną rzeczą jest czas… albo wyżej wymieniony czynności trzeba komuś zlecić i wtedy uwzględnić to w kosztach albo zrobić samemu. Oszacowanie ilości potrzebnego czasu jest ciężkie, ale można się zastanowić ile mam wolnego czasu. Czy mam czas na pięciominutową rozmowę telefoniczną ? Czy mogę poświęcić parę godzin, bo trzeba coś załatwić (np.: wspomnianą wymianę fału) ? A co jak np. trzeba wyrwać pięć dni, żeby nasz jacht za chwilę nie wyglądał jak ten na zdjęciu poniżej?
Nie licz na okazje i bajki typu “na Florydzie nowe jachty są prawie za darmo” albo “niemiecki dziadek kupił jacht we Włoszech, przepłynął na Kanary albo Baleary i mu przeszło, więc sprzedaje jacht za 10% wartości”. To trochę tak jak z historiami o kupowaniu za 5000 zł pięcioletniego Audi A6 z ogłoszenia typu: “Pierwszy właściciel (w domyśle niemiecki emeryt), serwisowany, garażowany, bezwypadkowy (często sprzedawany jako „100% igła”), używany tylko w niedzielę, bo przebieg tylko 45000 km, silnik 2,5l turbo diesel” czy coś podobnego. Takie samochody nie istnieją, z jachtami jest podobnie. Przy bliższym kontakcie okazuje się, że niemiecki dziadek to czterech młodocianych właścicieli zupełnie innej narodowości, którzy w zbójecki sposób czarterowali jacht, albo że jacht całkiem nieźle pływa na silniku, ale po postawieniu żagli robi się tak słabo, że przestajemy się dziwić, że ktoś go tak tanio sprzedał. Albo przy oględzinach okazuje się, że jacht zaliczył kilka kamienistych mielizn i ma na przykład lekko skrzywiony kil. Kolejna sprawa to zawsze okazuje się, że coś trzeba zrobić. Nikt normalny nie inwestuje w duży remont jachtu tylko po to żeby go później tanio sprzedać. Mimo najszczerszych zapewnień poprzedniego Właściciela może nas zaskoczyć niezbędny i drogi remont. Problem polega na tym, że pływając po morzu nie warto robić prowizorki, mści się w najmniej odpowiednim momencie. Dobry remont musi kosztować. Dodatkowo w razie awarii, ciężko jest zadzwonić po pomoc drogową. Znaczy przy odrobinie szczęścia przypłynie SAR, ale ratowanie sprzętu jest płatne i może się okazać nie opłacalne np.: holowanie jachtu przez 200 mil. W zeszłym roku w czasie ARC jeden z jachtów został porzucony po tym jak załogę ewakuowano w okolicach Wysp Zielonego Przylądka.
Wróćmy do pytań, na które musimy odpowiedzieć sobie przed zakupem jachtu. Zastanówmy się po co w ogóle kupować jacht i jakie są alternatywy?
1. Jacht ma być przedłużeniem Twojego EGO. Chcesz się pokazać w towarzystwie, awansować do nobliwej grupy posiadaczy jachtów, postawić sobie w gabinecie czy salonie zdjęcie jachtu w jakimś fajnym miejscu itp.
To jest najprostsze rozwiązanie. Naprawdę 🙂 Kup sobie dowolny jacht, który Ci się podoba (może być różowy) i nie czytaj dalej, bo szkoda Twojego czasu… Jeżeli jednak liczysz się z kosztami to kup najlepiej jacht, który w środku się spalił albo zatonął w marinie, a jak go wyjęto to nie osuszono do końca. Byle z zewnątrz wyglądał super, z resztą zawsze można go pomalować i wypolerować, efekt murowany. Przecież i tak nie będziesz na nim pływał. Nie wszystkim wiadomo, że jacht się nie niszczy jak stoi, gości nie zaprosisz bo i tak by coś zniszczyli, a na zdjęciu nie widać, że w środku jest pusto. Dlatego to najprostsze rozwiązanie. Napisałbym przykład, znam taki, ale póki co się powstrzymam, może przy innej okazji 😉
2. Zamierzasz głównie czarterować jacht, a samemu pływać parę razy w roku. Liczysz na niezły zysk (ludzie płacą po parę tysięcy euro za tydzień czarteru). Pomysł świetny, ale to ciężki kawałek chleba.
Jeżeli nie nowy to polecam kupić jacht nie starszy niż 5 lat, przynajmniej 44 – 46 stóp w wersji czarterowej (czytaj w wersji “odchudzonej”). Możemy go kupić samemu albo jako maszoperia – dwóch, a nieprzekraczanie trzech wspólników. W innym przypadku może się okazać, że wakacje są za krótkie, żeby czterech współwłaścicieli w lipcu popłynęło na dwutygodniowe rejsy do Hiszpanii, Grecji i na Islandię na raz.
A dlaczego to taki ciężki kawałek chleba? Bo konkurencja jest ogromna. Ludzie, którzy czarterują taki jacht nie specjalnie o niego dbają (co by nie mówili…), a to oznacza szybsze zużywanie się pewnych części jachtu. Co się z tym wiąże to remonty, a oprócz kosztów tych remontów, ważniejsze są przestoje na remonty. Z doświadczenia wiem, że jeżeli co się zepsuje na jachcie i nie da się tego naprawić pomiędzy 0900 rano w sobotę, a 1700 w tą samą sobotę (bo np.:sklep jest zamknięty, brakuje części, fachowiec jest zajęty itp) to zaczyna się liczyć straty, a nie zysk z czarteru. Czasy, kiedy załoga przyjeżdżała na jacht i go najpierw musiała sobie naprawić odeszły w przeszłość (chociaż niektórzy jeszcze próbują robić rejsy na wrakach). Czyli jest problem, bo najbliższy rejs (albo i kilka kolejnych) trzeba odwołać, zwrócić ludziom pieniądze za jacht a czasem i za transport do i z portu zaokrętowania. Ludzie którzy mieli pływać są źli, stracili urlop, plany czy marzenia i wątpię żeby wrócili w roku następnym. Osoba/firma, która ma więcej jachtów daje inny jacht i rejs się odbywa. Firmy, które pośredniczą w czarterach zasadniczo nie chcą brać jachtów od osób/firm, które mają tylko jeden jacht. Kolejna kwestia… załogi. Same się nie znajdą, trzeba na to sporo energii i czasu, żeby znaleźć, przekonać, że to TY im zapewnisz wakacje życia. Później jeszcze kwestia umowy, dopilnowania płatności itp…. Można to zrzucić na firmę zewnętrzną, ale trzeba się liczyć, że to nie Armia Zbawienia i za darmo tego nie zrobi.
Więc zysk spada albo czas zwrotu zakupu jachtu wydłuża się. Nikt nie zagwarantuje Wam, że na pewno będzie miał dla Was komplet załogi. Co wtedy? Zysk dalej spada, aż w pewnym momencie zaczyna być właściwie stratą. Pozostają jeszcze ewentualne reklamacje klientów do takiej firmy… “bo nie zatrzymaliśmy się na wszystkich plażach w okolicy” (to jest autentyczny tekst, po jednym z moich rejsów).
Pozostają jeszcze różne “drobne” sprawy: począwszy od kwestii rejestracji jachtu (czy w Polsce czy za granicą?), legalności pływania pod daną banderą w miejscu, gdzie chcemy w danym sezonie żeglować (nie wszędzie się da pływać np.: pod Polską banderą w czarterach) , ubezpieczenia, a na bazie w sezonie kończąc – gdzieś te załogi się muszą wymieniać i fajnie, żeby nie było to kotwicowisko na końcu świata.
Znam przypadek, jak człowiek, potencjalnie chętny na jacht. Znalazł już ten odpowiedni. I wiek i wielkość i stan i cena były dobre. Dogadał się nawet wstępnie z jedną firmą, która robi rejsy, że oni mu jacht obsadzą załogami. Powiedziałem, żeby policzył absolutnie wszystkie koszty i bardzo precyzyjnie określił co chce osiągnąć czarterowaniem jachtu… i jak to się mówi “im dalej w las tym więcej drzew”. Im bardziej precyzyjnie określaliśmy co ma być, tym ten interes stawał się mniej opłacalny… Jachtu nie kupił, pływa dalej tyle, że sam czarteruje i jest zadowolony.
3. Jacht na rejs na koniec świata. Można zrobić to samemu, można w maszoperii. Ważne żeby ustalić, kto i kiedy chce i może płynąć, żeby cel i plan był spójny. Druga ważna sprawa jacht musi być dobrze sprawdzoną nautycznie konstrukcją, najlepiej kilkuletnią. Nie wszyscy przy kupowaniu nowego jachtu mają świadomość, że w przeciągu najbliższych dwóch czy trzech lat wprowadzą mnóstwo zmian „pod siebie”, gdyż stocznia oferuje pewien standard, który nam na pewno nie będzie pasował. Ale o tym dowiadujemy się pływając już na jachcie. Coś na co przymykamy oko w dwutygodniowym rejsie może być nie do przejścia w rejsie trwającym trzy czy cztery miesiące.
I jeszcze jedno. Jacht, który płynie w rzadkie i egzotyczne miejsce może być gorzej, albo mniej bogato, wyposażony (co nie znaczy, że mniej bezpieczny !!), ludzie przymkną oko na pewne niewygody… w końcu ma być przygoda. Przeżyją więc bez pralki z suszarką, prysznica w każdej kabinie, 40 calowej plazmy na ścianie i jacuzzi na rufie.
Dla przykładu: udało mi się uczestniczyć w zakupie 14 metrowego kecza w Danii (rok budowy 1980, z koniecznością dość sporego remontu już po zakupie). Kupujący jacht chciał, żeby dopłynąć nim w konkretne miejsce, o którym marzy od jakiegoś czasu. Założył on, że ten jacht ma na siebie zarobić, ale nie zwrócić się. Wybrał więc celowo jacht stary, ale szybki i pancerny. Na początku zamierza popływać nim bliżej, żeby go poznać. Plan prosty, przemyślany i zrealizowany.
4. Chcemy powoli i bez ponaglania popłynąć przed siebie. Czy w krótkich czy długich odcinkach to jest już mniej ważne.
Szukamy więc jachtu nie dużego tj. 32 – 36 stóp i raczej tzw. “blue water” niż czarterowy. Jest bezpieczniejszy, dzielniejszy na morzu i wygodniejszy w środku, najprawdopodobniej dużo starszy niż chociażby wspomniany wyżej czarterowy. Ale to nie przeszkadza, jachty oceaniczne są zdecydowanie lepiej zrobione niż czarterowe. Nie rzuca się w oczy tam gdzie nie powinien. Poszukiwania prawdopodobnie zajmą kilka miesięcy i kilka „zagranicznych” wyjazdów. Jak już znajdziemy to pozostaje zrobić tak jak w przykładzie poniżej.
Kilka lat temu znajomy kupił sobie 35 stopowy jacht, przerobił tak jak chciał i wyruszył z Gdańska dookoła Europy, później morza Śródziemnego i dalej na Kanary. Płynie tydzień,dwa czy tyle ile ma tam wolnego, zostawia jacht w przyjaznym miejscu po trasie i wraca do Polski pracować, jak ma czas to znów na niego wraca i płynie kawałek dalej. Jachtu nie pożycza, pływa sam, ewentualnie z rodziną…
5. Czarterowanie jachtu na dłużej. To rozwiązanie warto wziąć pod uwagę. Jest zdecydowanie prościej i łatwiej dogadać się z firmą czarterową, że chce się jacht na dwa czy trzy miesiące i popłynąć z portu A do B zamiast kupować jacht i później go remontować, przestawiać (bo ile można pływać w jednym miejscu) itd itp. A w zależności od umiejętności negocjacji z firmą czarterową można całkiem nieźle taki jacht sobie przygotować i to niedużym kosztem. To dużo prostsze rozwiązanie pożyczać jacht w prawie dowolnym miejscu na świecie, popływać, oddać jacht i nie mieć problemu z utrzymywaniem go. Wada jest taka, że nie może się pochwalić wśród znajomych, że ‘ma się jacht’.
Znam przypadek, że małżeństwo chciało spędzić „naszą” zimę na Karaibach. Półtora roku wcześniej zaczęli szukać firmy czarterowej, która by im to umożliwiła. Po niedługich poszukiwaniach polecieli na dwa tygodnie na Karaiby sprawdzić czy w rzeczywistości jacht jest taki jak na zdjęciu i czy to na nim chcą spędzić przyszłą zimę. Jacht i firma okazali się być w porządku, uzgodniono szczegóły i rok później po małym doposażeniu para spędziła zimę na Karaibach. Później oddali jacht i nie przejmowali się co dalej z nim zrobić…
Przestraszyłem? Zniechęciłem? A może zwróciłem uwagę na parę rzeczy? To jeszcze nie koniec pozostaje kwestia czy jachtem zajmiemy się sami czy wynajmiemy skippera bądź załogę stałą. Ale o tym innym razem…
PS. Artykuł ten napisałem pierwotnie w styczniu 2010, po ponad pół roku postanowiłem parę rzeczy uaktualnić i w efekcie napisałem go od nowa. W 2015 dokonałem kolejnej drobnej edycji.
Komentarze
13 odpowiedzi na „Marzysz o własnym jachcie?”
Cześć. Z uwagą przeczytałem Twój tekst. Wszystko to prawda, lecz pozostaje jeszcze w żaden sposób niedefiniowalna kwestia spełniania marzeń. To nie ma ceny i nie daje się weryfikować zdrowym rozsądkiem. No bo jak na przykład można określić faceta który w wieku 50 lat kupuje ostry motor tylko żeby raz w tygodniu w sobotę zrobić sobie wycieczkę za miasto? Wariat? Nie. W pewnym wieku czujemy że mamy już mało czasu na spełnianie marzeń, a one nie mają ceny. Tak samo z własną łódką. W zasadzie mało komu jest ona naprawdę potrzebna. No i co z tego? Sam noszę się z zamiarem „posiadania” własnego jachtu. Myślałem o kupnie gotowego sklejonego pokładu z kompletem żelastwa na pokładzie. Pozostało by „tylko” wykonanie wnętrza, zakup ożaglowania, olinowania stałego i ruchomego i w drogę. Tj. wodę. Nawet ustaliłem ze stocznią cenę brutto na 28.000 zł. Ale tak mi przyszło do głowy że może by tak na morze? W takim razie bardziej jacht klasy B lub nawet A. Można taką 9 m łódkę wykonać samemu w konstrukcji przekładkowej z listewek piankowych obustronnie laminowanych. Potrzebna szopa lub garaż i 3 wynajętych na miesiąc ludzi i przy ostrej pracy, lecz z głową mamy kompletną sklejoną skorupę. A wyposażać już ją możemy sami. Koszt takiej imprezy jak kupno starej łajby plus remont tego trupa. Tyle że mamy pachnącą nówkę nie śmiganą i zrobioną pod nas bez bubli. Takie są moje przemyślenia, też po obejrzeniu różnych używanych trupów. To tak jak z kupnem starego domu. Niby już jest i wystarczy tylko zrobi to, to, to …. i na koniec okazuje się że kupiliśmy plac z czterema gołymi lecz przegniłymi ścianami. Kasy i pracy włożyliśmy tyle samo albo i więcej, a mamy dalej 100 letniego strupa, lecz po ciężkim i upierdliwym remoncie. No i ta świadomość że i tak nie jest taki jak nowy! Pozdrawiam.
Cześć. Masz rację, że marzenia nie mają ceny. Moim zdaniem większość osób kupuje bądź chce kupić (na przykład ja) jacht właśnie pod wpływem marzeń. Celem tego wpisu jest zasygnalizowanie, że „mienie” jachtu nie kończy się na jego zakupie, ale w zasadzie jest procesem ciągłym. Drugą rzeczą, którą chciałem w tym wpisie zawrzeć jest fakt, że możemy wejść w posiadanie jachtu na różne sposoby. Kto jaki sposób wybierze to już jego decyzja. A jeżeli ten wpis wpłynie jakoś na jego decyzję to będzie mi tym bardziej miło :). Pozdrawiam.
Witam Wszystkich
Zgadzam się z Kolegami – marzenia są bezcenne. Pamiętam jak dawno dawno temu marzyliśmu z bratem o małym samochodzie dostawczaku. Marzyliśmy wtedy o ,,Tarpanie”.
4lata temu kupiliśmy Peugota Partnera Teppe i wspominaliśmy jakie kiedyś mieliśmy marzenia. Teraz planujemy wspólnie z kuzynką zakup dobrej rodzinnej łódki na Mazury. Kupimy zapewne nową.
Doceniam osoby co cenią co mają, Obok nas na kei cumował w Giżycku Pan w Orionie – jachtcie na którym mój brat zaczął18lat wcześniej pływać. Wróciły nam dawne wspomnienia i marzenia z tamtych lat – właśnie o takim Orionie .
Dla ciekawskich zakończenia mojego monologu- teraz myślimy o Saturnie 25.
Pozdrawiając stopy wody pod kilem – Janusz M
Trafilam na ten tekst szukajac info o kosztach utrzymania jachtu. Nosze sie z zamiarem kupienia nieduzej jednostki, wlasciwie nie do konca dla siebie a dla mojego taty, ktory w tym roku przechodzi na emeryture. Moj tata zawsze byl i nadal jest czlowiekiem bardzo aktywnym, uwielbia zeglowac. Nie umiem go sobie wyobrazic 'nic nie robiacego’ i stad ten pomysl. Tata potrafi przygotowac lodke do plywania i wykonac drobne naprawy, a co najwazniejsze, ma duzy garaz, w ktorym moze nad nia pracowac nawet zima. Mysle tez o tym, zeby jacht na siebie zapracowal, wiec planuje czartery. Ja bede plywala tylko raz w roku, bo mieszkam daleko a tata bedzie mial caloroczne zajecie i bedzie realizowal pasje:)
Witam Was wszystkich, cennych fascynatów pływania.
Marzenia są bezcenne… Urzekła mnie idea pływania „na raty”. Chcę kupić jach motorowy typu cruiser commander, z wygodną kabiną, wadze do 1800kg i silnikiem przyczepnym (to warunki w miarę sensownego wożenia jachtu na lawecie). Praktycznie będę pływał z żoną, oboje koło 55 lat. Najpierw Europa. Finlandia, Estonia, Niemcy, Dania, wyspy Fryzyjskie, holenderskie kanały. Potem Anglia, Francja, Portugalia… Może wpłyniemy kiedyś do Wenecji.
Mam pytanie: jak się ma bezpieczeństwo i dzielność łódki do jej długości? W warunkach Bałtyku, Moża Północnego i Przebrzeżnej części Atlantyku. Moje oczekiwania spełnią już łódki od 6 metrów, ale może to być i ponad 10 metrów. A tak wogóle to będę wdzięczny za wszelkie komentarze.
Odpowiadając krótko… im dłuższy jacht tym jego dzielność jest większa, szczególnie na wodach otwartych takich Północne czy Atlantyk. Temat dzielności jachtów to temat rzeka… proponuję książkę Czesława Marchaja „Dzielność Morska” jako niezbędne kompendium wiedzy. Z jachtami motorowymi jest trochę inaczej niż z żaglowymi, bo nie ma ramienia w postaci długiego masztu, ale o ile dobrze pamiętam to jest w/w książce to poruszone.
witam serdecznie zauważyłem ze ludzie kupują jachty i to całkiem luksusowe z próżności i pływają na silnikach chociaż jest całkiem fajny wiatr mam kaczuszke 2 i nigdy nie zdążyło mi się w ten sposób pływać zawsze dopływam do celu
ale mam pytanie chciałbym zmienić na coś większego wygodnego a zarazem bezpiecznego tak do 18000zl mógłby mi ktoś doradzić czego szukać dodam ze marzy mi sie wyplyniecie na zatokę może morze wzdłuż wybrzeża
Witam serdecznie.
Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami na temat kupna własnego jachtu. Z perspektywy czasu 5 lat moje założenia okazały się słuszne. Gdybym miał dzisiaj szukać własnej łodzi zrobiłbym dokładnie to samo.
1. Nie kierowałem się ceną tylko stanem technicznym. Z powodu powiększającej się rodziny i braku czasu szukałem jachtu w takim stanie, żeby nie robić przy nim żadnego remontu przez kilka najbliższych lat, tylko żeglować, a po sezonie obsługa miała sprowadzać się do najprostszych czynności (mycie, woskowanie kadłuba, drobne naprawy żagli itp.)
2. Jacht miał byc w miarę wygodny do śródlądowego pływania rodzinnego i spędzenia na nim 1-2-ch nocy. Z drugiej strony chciałem być maksymalnie niezależny i samowystarczalny przy wszystkich czynnosciach związanych z wodowaniem i transportem. Optymalnie wyszło mi, ze jacht ma mieć następujące parametry: długość ok. 6m, szer do 2,5m (bezproblemowy transport po drogach). DMC razem z przyczepą do 1400 kg. dzięki czemu mogę go holować za Golfem IV 1,9 TDI 110KM i nie potrzebuję do tego ani prawa jazdy E ani Via-Toll, oczywiście w Polsce, bo za granicą różnie to wygląda.
3. Wyposażenie hotelowe zwłaszcza w związku z masą było rzeczą drugorzędną, zwłaszcza nie zależało mi na kambuzie. zastępuje go mała butla gazowa turystyczna z palnikiem, zresztą nie wyobrażam sobie smażenia ryb w tak małym pomieszczeniu pod pokładem. Z resztą pływając na różnych jednostkach używałem kambuza tylko do gotowania wody na kawę. (mówię tu o warunkach śródlądzia).
4. jakość wykonania i bezpieczeństwo. Z tego względu ograniczyłem się do szukania łodzi stoczniowych od znanych producentów z kategorią projektową C. Uznałem, że zbyt mało znam się na laminatach i szkutnictwie, żeby szukać łodzi zrobionych własnorecznie przez amatorów od podstaw lub z kupionych skorup, choć w żadnym wypadku nie potępiam tego typu budowania łodzi i jestem przekonany, że dobrze zrobiony jacht przewyższa jakością ten stoczniowy. Niestety jest też bardzo dużo chłamu robionego jak najniższym kosztem pod czarter, dlatego trzeba się dobrze znać, żeby nie trafić na minę, która zagrażała by bezpieczeństwu mojej rodzinie.
Biorąc pod uwagę powyzsze założenia i kilka lat poszukiwań trafiłem na piękną Sportinę 600 zrobioną przez stocznie Sportlake (obecnie Delphia) z pełną dokumentacją wraz z Fakturami zakupowymi ze stoczni oraz zarejestrowaną i dostosowaną do jachtu przyczepą podłodziową. Jacht nie był tani w porównaniu z innymi ofertami, ale do dzisiaj pływa wspaniale. Nigdy nie zdarzyła się na nim żadna awaria. Jest świetnie zrównoważony. Dzięki niemu spędzamy z żoną i dziećmi wspaniałe weekendy nad jeziorem. Jestem bardzo zadowolony z zakupu, czego życzę wszystkim przyszłym armatorom.
Cześć, fajnie, że ktoś wspomniał o marzeniach. Przez całe życie ciężko harowałam, nikt mi nic nie dał, pochodzę z niebogatej rodziny, i teraz po kilkudziesięciu latach (zaczęłam pracować w wieku 17) stać mnie na niewielki motorowy jacht. Nie mam wielkiego domu z basenem, jeżdżę niemłodą hondą, ale jacht chcę mieć. Po co? Bo to dla mnie kwintesencja wolności. Własna łódź, otwarte morze i prędkość… Mam to szczęście, że mieszkam w Australii, Golden Cost, gdzie zawsze świeci słońce i jest gorąco (ale co kilka lat zabójcze huragany), więc może nie będę często pływać, ale… Właśnie po to są marzenia – może bez sensu, ale są nagrodą od siebie dla siebie za ciężką porządną robotę w przeszłości.
Witam serdecznie .Z uwagą przeczytałem wszystkie wypowiedzi …Przechodząc do marzeń ,które pragniemy zrealizować nie zawsze się realizują powiem inaczej spełniają z naszymi oczekiwaniami. Jestem już po południu:) i proszę sobie wyobrazić, że spełniłem swoje marzenia posiadania motocykla który w pełni byłby satysfakcjonujący nie tylko dla oko ,ale i dla samej przyjemności jazdy . Wcześniej zaznałem przyjemności pływania na jachcie co sprowadziło ,ze zrobiłem patent żeglarza ,posiadanie patentu skłoniło mnie do kupna Jachciku o nazwie El-Bimbo .Stan jachtu był w mojej ocenie na 3- ale co się nie robi , by spełnić marzenia pływania jachtem , jeśli można to nazwać jachtem … 🙂 .Poświeciłem ogrom czasu by wykonać wszystkie prace ,doprowadzając łódkę do użyteczności … po czym doszedłem do wniosku ,ze do nie dla mnie ,ze nie spełnia moich oczekiwań pod każdym względem .Jachcik sprzedałem choć z lezą w oku …Teraz jestem posiadaczem Choppera Suzuki 1500 ,gdzie kiedyś jeździłem na 250- … to kawał ciężkiego motocykla ….ale marzenia …. i choć stałem się motocyklista to sercem gdzieś siegam nadal do fal , szumu , żagli i szant. I proszę sobie wyobrazić, ze mimo 60tki na liczniku rozglądam się za jachtem .Ostatnio byłem zainteresowany Jachtem Ocean 22 ,jednostka morska , skonstruowana przez Holendra . Nie wiele można znaleźć informacji na ten temat odnośnie samego jacht jego nautyczności .Jeśli ktoś mógłby mi pomoc będę wdzięczny .a także przyjmę każdą ocene na temat mojej wypowiedzi i moich marzeń byćia : Morskim Wilkiem : ….:)
Witam, no właśnie , stoję przed takim dylematem jaki jacht kupić. Mam kolegę, którego znam od dzieciństwa i który po 30 latach pracy w korporacji stwierdził, że marnuje czas i życie, po czym nabył 30-letniego Amela. Na taki go było stać.
Nie muszę dodawać, że obaj pochodzimy z pokolenia kiedy ZPT-y były w szkole, więc potrafimy spawać, szlifować, toczyć etc. Po roku prac remontowych, w których mam swój bardzo mały udział, zostałem zaproszony na dziewiczy rejs.
Jachty stare mają przepiękne wnętrza, najczęściej szlachetne drzewo, świetnie się w nich siedzi i odpoczywa, ale..
Poszła nam pompa w dieslu po drodze, mimo że go wyciągnęliśmy i wyremontowali, urwała się szekla ne Genui ( potem się okazało, że była zupełnie przerdzewiała czego nie było widać z zewnątrz) i wiele innych drobiazgów. Kolega twierdzi, że na nowych też jest zawsze robota. Na pewno są solidniejsze co wpływa na bezpieczeństwo. Nawiercając kadłub, aby zamontować sondy, żelkot chyba miał z 40 cm grubości. Widząc tych 70-letnich emerytów na Karaibach, najczęściej z Holandii i Francji, włóczących się między wyspami , stwierdziłem, że czas aby wypłynąć bo mało już go zostało. I na koniec sedno sprawy, czy kupować 20-letniego Amela, czy 2-letnią Delphię 46 DS ? Cena podobna. Czy autor niniejszego artykułu może mi pomóc w rozwiązaniu tego dylematu ?
Pamiętam ten dzień, który trochę pozmieniał mi w życiu. Boże narodzenie i prezent od narzeczonej żeglowanie w trudnych warunkach. Nic nie rozumialem z tej ksiazki. Nie mialem nic wspolnego z żeglowaniem i nigdy nawet nie pomyślałem ze moglbym miec wlasny jacht. Zawsze myślałem ze to zbyt drogie nie realne. Nie stac mnie jestem zwyklym z jadaczem chleba a nie synem krola nafty. Żeby zrozumiec ksiazke na wiosne zrobilem kurs i patent. Wiedzialem ze jesli chce sie uczyc zeglowania musze miec wlasna łodke bo czartery jak sie duzo plywa to raczej malo oplacalne sa. Kupilem sparka 550. Teraz w tygodniu jestem srednio 4 razy nad jeziorem po pracy. Dlatego uwazam ze wlasny jacht to swietny pomysl nie ma co myslec i sie zastanawiac trzeba dzialac znalesc troche czasu i checi i mały budzet. Teraz zastanawiam sie nad lodka na morze taka do 8 metrow zeby na raty doplynac nia na karaiby i powiem wam ja to zrobie jak Bóg da 🙂
Witam, a ja chcę na emeryturze dopłynąć na Karaiby i tam już zostać na łódce. Ciekawe jaka byłaby propozycja jachtu odnośnie mojej wizji.
Stopy wody